Kilka dni temu przypadł mi w udziale wątpliwy zaszczyt wykonania bardzo niewdzięcznej pracy, a mianowicie przygotowania dla firmy windykacyjnej kolejnej listy nazwisk czytelników, którzy nie zwracają nam książek i nie płacą należnej kary. Praca naprawdę nieprzyjemna, bo wbrew opinii niektórych czytelników – my bibliotekarze nie jesteśmy istotami bezdusznymi, całkowicie pozbawionymi empatii. Jest nam naprawdę bardzo przykro w takich momentach ale Dura lex, sed lex, nas też obowiązują pewne przepisy a i Wy niejednokrotnie bezskutecznie oczekujecie na przetrzymywane przez innych książki.
No więc zasiadłam do przygotowania wzmiankowanego wykazu i przy którymś nazwisku pojawiły się pewne wątpliwości, jakbym je skądś znała. Przy kolejnych danych coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie jest to ktoś obcy, tylko pytanie skąd się znamy… I nagle zapala się światełko i głosik podpowiada „sprawdź na Naszej Klasie, bo to pewnie koleżanka z lat szkolnych”. No i bingo… Z nami kobietami tak już jest, że wychodząc za mąż najczęściej zmieniamy nazwisko, stąd moje wątpliwości co do wspomnianej osoby. I tym oto sposobem, wykorzystując właściwie ów portal udało się sprawić, że sprawa została uregulowana: książki zwrócone a kara zapłacona. A więc można i tak.
No dobrze ale to był jeden przypadek a co z resztą… Jeśli czytelnik nie reaguje na kolejne upomnienia, to naprawdę nie mamy wyjścia i kierujemy sprawę do firmy windykacyjnej, co jest jednoznaczne ze znacznym wzrostem kosztów. Szkoda … A wystarczy zwracać książki w terminie, a nawet jeśli zdarzy się zapomnieć (no bo to wszak ludzka rzecz) to wysyłamy dwa upomnienia (w tym jedno listem poleconym). Może czasem trzeba też uczulić nasze dzieci, żeby nie odbierały korespondencji nie przeznaczonej dla nich, albowiem pamiętajmy, że pomysłowość i przebiegłość naszych milusińskich jest nieograniczona. I jeszcze jedno: rodzice pamiętajcie, że podpisując zobowiązanie za niepełnoletnie dziecko jednocześnie ponosicie odpowiedzialność za to co dzieje się ze zbiorami bibliotecznymi wypożyczanymi przez Wasze pociechy. Natomiast zapisując dzieci do biblioteki możecie uczyć je rzetelności i solidności, która na pewno w przyszłości zaowocuje. Bo nawet jeśli biblioteka podejdzie do sprawy zaległości łagodnie to z pewnością żaden bank tego nie zrobi. A więc w myśl przysłowia: „Czego się Jaś nie nauczy, tego Jan…” i tak dalej.
Tak więc drodzy czytelnicy liczę na Waszą współpracę, oby lista nazwisk dla firmy windykacyjnej była coraz krótsza i krótsza…. Tego Wam (a i nam – bibliotekarzom) życzę na ten Nowy 2010 Rok.
i@
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz