Dopadła mnie chwilowa niemoc pisarska (jakbym kiedykolwiek moc jakowąś w tej materii miała…), zniechęcenie ogólne i tumiwisizm totalny. Fakt ów straszny nastąpił kiedy usłyszałam, że zarówno osoby piszące na blogu, jak i te czytające owe bezsensowne teksty, widocznie w pracy bardzo się nudzą i pewnie niewiele mają do roboty.
Otóż chciałam z tego miejsca poinformować wszystkich myślących podobnie czytelników i bibliotekarzy, że z pewnością mam (będę pisała tylko w swoim imieniu) sporo do roboty i jeszcze ze wszystkim nadążam, zaś pisanie na blogu jest dla mnie fantastyczną i bardzo prostą formą komunikowania się z czytelnikiem i informowania go „co w bibliotece piszczy…”. Świat idzie naprzód więc fajnie jest kiedy i my podążymy za nim a nie stoimy w miejscu, bo to oznacza, że zasadniczo się cofamy. Pisałam już zresztą kiedyś o wykorzystywaniu nowych form przekazu informacji w nieco innym kontekście ale zasadniczo przychylnie.
Jeśli mam coś, moim zdaniem, ciekawego do przekazania (a wszak i tak wiadomo, że nie ciekawe co ciekawe tylko co kogo zainteresuje) to chcę i będę o tym mówić (pisać). Może osoba która w taki sposób wyraziła swoje poglądy nie ma do powiedzenia nic nowego, ciekawego czy też wnoszącego coś do naszej pracy. No trudno, ale od razu tak po bandzie… Nieładnie.
Ale jak widać otrząsnęłam się po lekkim szoku i doszłam do wniosku, że i tak będę (a raczej będziemy, bo reszta zapewne też się nie da tak łatwo stłamsić) pisać o wszystkim co może czytelnika zainteresować, o sprawach łatwych, prostych ale także o tych bardziej skomplikowanych i kontrowersyjnych. A może nawet wyjdziemy poza ramy problemów bibliotecznych i poniesie nas dalej… Kto wie co wymyślimy, bo wbrew opiniom tkwi w nas ogromny potencjał i udowodnimy to.
A jeśli z pracą nie będę nadążała to z pewnością poproszę wzmiankowaną osobę o pomoc…
I@
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz