piątek, 13 listopada 2009

100 Lat za Murzynami


Bardzo prawdopodobne, że zacząłeś czytać ten tekst drogi czytelniku bo tytuł przykuł Twoją uwagę. Możliwe, że szukasz sensacji. Istnieje także możliwość, iż nasza biblioteka wcale Ci się nie podoba, a widząc tytuł: „Sto lat za Murzynami” pomyślałeś sobie: „o, wreszcie napisali coś o sobie…”, „w końcu samokrytyka”. Nie zamierzam tu teraz jednak nikogo krytykować. Przepraszam też wrażliwych i dotkniętych za użyte w tytule (nie najgrzeczniejsze) sformułowanie. A, więc po co to wszystko? Skąd Murzyni właśnie teraz przyszli do łba autorowi? – niektórzy z pewnością zapytają.
Otóż, tytuł miał być tylko magnesem. Ja natomiast pragnę zwrócić Państwa uwagę na jedną rzecz, o której myśli się nie wiele. Mianowicie uczestnicząc w konferencji „Młodzi w Erze Informacji” na Uniwersytecie Śląskim miałem okazję wysłuchać wykład Justyny Grzymały z Uniwersytetu Warszawskiego dotyczącego dostępu do bibliotek w Południowej Afryce. Słuchając przytaczanych liczb nie raz przeszła mi przez głowę myśl typu: „jak to u nas niektórzy grzeszą”. U nas narzeka ktoś, bo nie mamy tej czy innej nowości podczas gdy tam dzieci drogę do najbliższej biblioteki mierzą w dziesiątkach, a nawet setkach kilometrów. Pani Justyna uczestniczyła w tworzeniu nowej biblioteki dla dzieci niewidomych i niedowidzących w miejscowości Siloe w RPA, zna więc tamtejsze realia a jej słowa były niezmiernie przekonywujące. Jak sama podkreślała zaczynali od zera i początki były trudne. Trzeba zauważyć, że Republika Południowej Afryki wcale nie należy do grupy najbiedniejszych krajów w tej części kontynentu i w innych miejscach ta sytuacja jest jeszcze gorsza. Zdumiewające jest to jak tamtejsze dzieci pomimo najróżniejszych barier, chcą przychodzić do biblioteki i pragną czytać. Zaryzykuje stwierdzenie, iż organizowanie nowych bibliotek (także poprawa usług w już istniejących) w najbiedniejszych krajach jest równie ważne jak pomoc rzeczowa wysyłana do tych krajów. Ba, może i ważniejsza. Wykształcone społeczeństwo zawsze lepiej poradzi sobie w różnorakich sytuacjach. A więc utworzenie nowej biblioteki jest tą przysłowiową „wędką” podczas kiedy pomoc w postaci żywności na przykład jest jedynie „rybą”. Spośród wielu tematów konferencji zdecydowałem się właśnie ten skomentować dlatego, iż mam wielki szacunek dla działań takich jak te w jakich uczestniczyła Pani Justyna i jej przyjaciele.

rojek@biblioteka.bytom.pl

Brak komentarzy: