Bynajmniej nie! Nie zamierzam pisać o muzyce bo to kompletnie nie moja działka, albo lepiej dziedzina bo działka może się niewłaściwie kojarzyć. A więc nic o muzyce.
Ostatnimi czasy jakby wyostrzył mi się zmysł obserwacji, no więc skoro tak, to sobie obserwowałam i obserwowałam, aż coś mi się w głowie poukładało. Postaram się jakoś sensownie przelać swoje myśli na papier. Dodam tylko, że siebie też obserwowałam i rzecz dotyczy, w mniejszym lub większym stopniu, jakby nas wszystkich.
Jesień – kończy się ciepłe i słoneczne (przynamniej umownie) lato , na dworze zimno, wietrznie, słota i plucha, liście lecą z drzew a drzewa straszą swoimi łysymi gałęziami, na dworze wcześnie robi się ciemno, kaloryfery jeszcze nie grzeją. Nic się nie chce, najchętniej człowiek zostałby w betach calutki dzień, głowa boli, w kościach łamie, brr…. Jak w takich warunkach zabrać się do jakiejkolwiek pracy, jak funkcjonować, jak myśleć, po prostu „to se ne da”. I tym oto sposobem mamy powód do narzekań i wytłumaczenie słabszej wydajności w pracy: Przygnębienie Jesienne.
Zima – skończyły się (przynajmniej umownie) deszcze i plucha, spadł biały śnieg. Niby fajnie ale za kilka dni śnieg robi się szary, bury, ciapa i chlapa. Słońca prawie wcale, światła też, rano człowiek wlecze się do pracy po ciemku, wraca po ciemku… Szyszynka niedoświetlona to głupieje podobnie jak jej właściciel. I znowu źle, robić się nie chce, myśleć nie bardzo… Jedyna nadzieja to zbliżające się ferie i szansa na narty (dla tych, którzy szusują). Ale dwa tygodnie szybko mijają i znowu szara, zimna, brutalna rzeczywistość. Czy w takich warunkach można funkcjonować? Nie! I oto kolejny powód: Zimowe Zamrożenie i Zaciemnienie Umysłu.
Wiosna – no wreszcie coś się zaczyna, na dworze robi się ciepło (przynajmniej umownie) i zielono, ptaszki śpiewają, wszystko pachnie i kwitnie. Niby fajnie ale cóż to? Zbyt gwałtownie wszystko się dzieje, organizm ledwie obudzony z zimowego letargu nie potrafi tak szybko przystosować się do kompletnie nowej rzeczywistości. Poza tym te kwiaty tak pachną, te topole tak pylą, to słońce tak razi w oczy… Nie! To nie są warunki do normalnego życia. I jak tym razem nazwiemy naszą niemoc: może Przesilenie Wiosenne?
Lato – i co powiemy tutaj. Cieplutko i suchutko (przynajmniej umownie), zielono i słonecznie. Niby wszystko gra… Ależ nie! Wariant I: kto zniesie takie upały, mózg się gotuje, albo już ugotowany, człowiek przykleja się do krzesła, klimatyzacja buczy, że aż głowa boli, a w gardle drapie – to dwie wersje: dla tych co to z dala od cywilizacji i wielkiego świata i w celu schłodzenia robią sobie przeciągi oraz dla posiadaczy tych cudownych, podobno ułatwiających życie urządzeń, potocznie zwanych klimatyzatorami. Zaś wariant II: znowu leje, parasol połamany, buty przemoczone, przez okno nic nie widać bo ściana deszczu, grzmi, pioruny walą a to nie są warunki do wychodzenia z domu, do funkcjonowania w ogóle, przecież człowiek zestresowany jest ciężko tymi wyładowaniami atmosferycznymi. Tym razem jak to nazwiemy: Letnie Burze i Upały?
I tym oto sposobem jesteśmy całkowicie usprawiedliwieni, pracować w takim klimacie się nie da… Tylko co na to nasi pracodawcy? No jest jeszcze szansa, że ich też to dopada…
I tym pesymistycznym lub optymistycznym (do wyboru) akcentem żegnam się z Wami.
Przygnębiona jesiennie…
i@
5 komentarzy:
To ciekawe jakim sposobem to wszystko jeszcze działa? Krasnoludki tam pracują?
Jak na krasnoludki to calkiem niezle :)
A gdyby tak zrobić w skrytości ducha krótki rachunek sumienia to jak brzmiałaby odpowiedź na pytanie: Czy przypadkiem mnie to też nie dotyczy?
A jeśli chodzi o krasnoludki to i tak wszystkim wiadomo, że są na świecie to niech też coś pożytecznego robią :-))))
Ja sie przyznaje mnie to dotyczy, a znalazłabym jeszcze parę innych wymówek czemu mi się nie chce :D A krasnoludki .... kto ich nie lubi :)
Praca dla krasnoludków i zarobki dla krasnoludków sądząc po tym, co jest napisane w biuletynie informacji publicznej.
Prześlij komentarz